czwartek, 4 kwietnia 2013

Było tak...

Pierwsza ciąża.
Się zaczęło bez żadnych mdłości, bez problemów.
Potem brzuch coraz większy.
Szybki poród.
Maluszek na świecie.
Matka ucieszona, że do formy wróci, że straci tu i ówdzie i na lato będzie wyglądać jak laska z żurnala, czy innej reklamy.

Tak, będzie matka wyglądać jak taka z pisma lub reklamy dla matek.
Znów duży brzuch.
Tym razem dolegliwości ciążowe dokuczają nie tylko rano, również w południe, po południu i wieczorem.


Czasem czuję się jak bulimiczka.
Konsumuję, upajam się jedzeniem, jem, żrę jak świnia.
A potem lecę do kibelka i rzygam jak kot.
Wrażliwych najmocniej przepraszam.

A Mąż nic sobie nie robił, dopóki podczas Świątecznego wyjazdu nie zaczęłam zwracać w samochodzie.
Jego przerażona minę zapamiętam na długo.
Bo tu środek miasta, co rusz światła, do tego Małe dziecko a ja ze łzami w oczach pochylona 'do my biznes' w tetrową pieluchę Małej.

I zrozumiał.
Musiał przejść tak traumatyczne przeżycia żeby uwierzyć.



Dlaczego kolejny blog?
Bo nie każdy ma ochotę czytać o ciążowych dolegliwościach zachciankach, pomysłach i innych na moim drugim blogu.

2 komentarze:

  1. "Odkrylam" dzis ta zakladke!
    Super!! Opisuj co , gdzie i jak??? masz taka fajna forme pisania, ze z przyjemnoscia czytam!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń